23 marca 2011

Piersi kurczaka z oliwkami i bazylią

Sam wdzięk: świeżość cytryny i wina, lekkość białego mięsa, które doskonale przyjmuje delikatną, egzotyczną mieszankę smaków. Lubię do tego podać kuskus jeszcze ze szczyptą skórki cytrynowej, a potem nie wiem, czym się najadłam; prawie czuję powiew wiatru znad Morza Śródziemnego we włosach. Ujmująco łatwe w przygotowaniu – mięsa nie trzeba kroić ani marynować. Należy jedynie starannie dopilnować tego, aby pierś pozostała bardzo soczysta, ale to również trudne nie jest (należy mięso nacisnąć po kilkunastu minutach smażenia; jeżeli jest zupełnie miękkie – jest surowe w środku; jeżeli jest twarde – jest już smażone za długo; jeżeli jest sprężyste – jest w sam raz). Inspiracja z „Po prostu mi to ugotuj” Pascala Brodnickiego.


Składniki (na 2-3 osoby):
1 mała cebula drobno posiekana
3 pojedyncze piersi z kurczaka
150ml białego wytrawnego wina
100ml bulionu
60g (garść) czarnych oliwek
skórka starta z połowy cytryny
kilka posiekanych liści bazylii
sól, pieprz
łyżka oliwy z oliwek lub oleju


W rondlu lub na patelni (do których mamy przygotowaną na później szczelną przykrywkę) rozgrzać oliwę i wrzucić do niej cebulę. Podsmażać na średnim ogniu przez niecałą minutę, ciągle mieszając.

Lekko rozgarnąć cebulę i ułożyć mięso. Zrumienić delikatnie z jednej strony, potem z drugiej; cebula powinna pozostać jasna. Trwa to kilka chwil.

Przyprawić wszystko solą (tą ostrożnie, bo słony jest bulion, poza tym sos nieco odparuje) i świeżo zmielonym pieprzem, odwrócić piersi, przyprawić je z drugiej strony, wlać wino, bulion, dodać oliwki, zagotować, przykryć i zmniejszyć ogień, tak, aby sos lekko bulgotał.

Po kilku minutach odwrócić mięso i można już powoli kontrolować stan jego ”wysmażenia” (proces duszenia powinien trwać orientacyjnie 10-20 minut, zależnie od wielkości porcji).

Gdy mięso będzie gotowe, można przełożyć je na ciepły talerz, przykryć szczelnie folią aluminiową, wrócić do sosu i przygotować go wedle uznania: jeżeli jest zbyt rzadki, można go przez chwilę odparować, jeżeli jest go za mało, należy dodać nieco wody i zagotować. Sprawdzić stopień przyprawienia, dodać połowę bazylii i skórkę cytrynową, wymieszać. Dolać soki, które mogło puścić mięso.

Sosem polewać porcje, lub podać go osobno. Posypać pozostałą bazylią i natką pietruszki.



16 marca 2011

Kurczak z warzywami i makaronem sojowym

Lśniące, soczyste kawałki mięsa, chrupiące warzywa i intensywny smak połączenia imbiru, czosnku, sosu sojowego i ostrygowego. Wszystko to zawdzięczam kuchni Dalekiego Wschodu i z tej wdzięczności często po nią sięgam. Lubię zastąpić ryż makaronem z kiełków fasoli mung (w Polsce nazywanym „sojowym”), danie wydaje się wtedy jeszcze bardziej soczyste i lżejsze – a to dzięki konsystencji samych nitek i temu, że nieco sosu „wypijają”. Przygotowanie składników jest dość czasochłonne, natomiast samo smażenie przebiega błyskawicznie. Można sobie wyobrazić wersję dla zapracowanych: wcześniej włożyć kurczaka do marynaty, pokroić cebulę, seler i marchew i przechować je wszystkie w lodówce.


Składniki (dla 2-3 osób):

marynata:
3 łyżki jasnego sosu sojowego
2 łyżki półwytrawnej marsali lub sherry
1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka startego świeżego imbiru (lub ¼ łyżeczki suszonego mielonego)

450g piersi kurczaka (dwie pojedyncze)

mała garść grzybów mun
1 średnia cebula (pokrojona w piórka)
1 łodyga selera naciowego (pokrojona w dwucentymetrowe słupki)
1 marchew (pokrojona w dwucentymetrowe słupki)
1 łyżeczka posiekanego czosnku
1 łyżka oleju
2 łyżki jasnego sosu sojowego
1 łyżka sosu ostrygowego
200 ml bulionu
1 płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej

200g makaronu z fasoli mung – cienkie nitki


Kurczaka pokroić w paseczki o grubości ok. 3 mm.

Wszystkie składniki marynaty dokładnie wymieszać, dołożyć kurczaka, dokładnie połączyć z marynatą. Odstawić na czas przygotowywania innych składników, bądź na 30 minut.

Grzyby zalać wrzątkiem, moczyć 15 minut, po czym gotować je w płynie z moczenia przez minut 10. Odcedzić, pokroić w paseczki.

Cebulę pokroić w piórka, seler i marchewkę w dwucentymetrowe słupki. Czosnek drobno posiekać.

Mąkę wymieszać z bulionem (nie może być wrzący).

Makaron przygotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu (można go moczyć o minutę krócej), odcedzić, odstawić.

Mocno rozgrzać głęboką patelnię o grubym dnie lub woka. Wlać olej.

Nie zmniejszając ognia wrzucić mięso; ciągle mieszając smażyć, aż znikną surowe ciemniejsze powierzchnie. Smażyć jeszcze kilkanaście sekund.

Dodać cebulę, seler, marchew, czosnek, grzyby, sos sojowy i ostrygowy, bez przerwy mieszać przez kilka sekund.

Przemieszać bulion z mąką, dolać na patelnię, od razu wymieszać. Gdy sos się zagotuje – posmakować; w razie potrzeby dodać jeszcze odrobinę sosu sojowego lub ostrygowego.

Dodać makaron, wymieszać, podgrzewać jeszcze kilka sekund.

Zdjąć z ognia, podawać od razu, posypując posiekaną dymką lub grubszym szczypiorem.



9 marca 2011

Zupa pieczarkowa

Dzień się już wyraźnie wydłużył, a czas płynie błyskawicznie... I nie wiem czy to jakieś wiosenne pobudzenie, czy to, że wypada wydłużyć spacery – w każdym razie godzin mi za mało, dni mijają bardzo szybko, tydzień goni tydzień. Na wypadek, gdybyście byli w podobnej sytuacji (choć nie tylko), dzielę się przepisem na wspaniałą zupę, która może być gotowa w kilkanaście minut, a wykorzystuje to, co dostępne, kiedy nowalijki są jeszcze marzeniem. Intensywna, jedna z moich ulubionych.


Składniki (dla 4 osób):
1-2 łyżki masła
średnia cebula (drobno posiekana)
marchew (drobno posiekana)
łodyga selera naciowego (drobno posiekana)
600g pieczarek (pociętych w plasterki)
łyżka mąki
1,5l wywaru
150-200ml śmietanki

makaron: łazanki


W garnku/rondlu (najlepiej o nieprzywierającym dnie) rozgrzać masło, wrzucić cebulę, marchew i seler, zeszklić. W razie potrzeby dodać szczyptę soli – wtedy mieszanina się nie przypali.

Zwiększyć ogień i dodawać pieczarki partiami lub wszystkie na raz: powinny się lekko zrumienić a nie ugotować we własnym soku.

Gdy wszystkie będą podsmażone dodać mąkę i dokładnie wymieszać.

Wlać wywar, wymieszać, zagotować, doprawić do smaku solą i pieprzem.

Zmniejszyć ogień, pogotować kilka minut.

Zdjąć z ognia, wlać śmietankę.




Lubię ją z łazankami, natką pietruszki i świeżo zmielonym pieprzem.

7 marca 2011

Sałatka z salami, zieloną papryką i czerwonym sosem

Coś lżejszego i bardziej zielonego. Nie można tej sałatki nazwać wiosenną, a raczej desperackim wołaniem o wiosnę; nie jest pełna nowalijek, ale - w oczekiwaniu na nie – pełna zielonej chrupkości. To świetna propozycja przystawki, wzbogacona jednak o ziemniaki ugotowane w mundurkach może się już stać lekkim daniem. Nie jest sobą bez czerwonego dressingu, który jest tajemniczy, intrygujący, ale i bardzo prosty zarazem. Pomysł z „Po prostu gotuj” Pascala Brodnickiego.




Składniki (dla 4 osób):

po kilka liści sałat lollo rosso, lodowej i rukoli na osobę
ok. 160 g salami (pokrojonej w półplasterki)
1 zielona papryka (pokrojona w niewielkie paseczki)
1 mała czerwona cebula (pokrojona w cienkie półplasterki)
2 suszone pomidory w oliwie (pokrojone na drobne paseczki)
garść posiekanej natki pietruszki

dressing:
3 łyżki octu winnego
9 łyżek oliwy z oliwek
1 łyżka musztardy Dijon
9 łyżek przecieru pomidorowego – nie koncentratu!*
sól, pieprz do smaku**


Do niewielkiego słoiczka wlać ocet, oliwę z oliwek, dodać musztardę. Słoik zakręcić, przez chwilę energicznie potrząsać, aż składniki się połączą. Dodać pulpę pomidorową, sól i pieprz; powtórzyć proces mieszania. Sos powinien być gładki i jednolity. Zamknąć, odstawić (można go przygotować dużo wcześniej i przechowywać w lodówce; gdyby się rozwarstwił, należy przed samym użyciem jeszcze raz nim wstrząsnąć).

Sałaty umyć, osuszyć, porwać na kawałki o odpowiadającej nam wielkości. Rozłożyć na czterech talerzach.

Na liściach rozsypać pomidory, salami, paprykę, cebulę i natkę pietruszki.

W ostatniej chwili, przed podaniem, sałatkę polać dressingiem, posypać świeżo zmielonym pieprzem.




* może być pulpa pomidorowa, może być sok z puszki z pomidorami pelati.
** sos powinien być przyprawiony intensywnie, jego smak „rozcieńczy” się w sałatce.

3 marca 2011

Pączki

Dostałam kilka dni temu słoik wiśni w prezencie. Zupełnie tak, jakby ktoś pamiętał o moim Tłustym Czwartku. Bo tak się składa, że ja dzielę pączki na te z wiśniami i beznadziejne ;) Przesadzam oczywiście - jestem bardziej otwarta, ale na takim nadzieniu się wychowałam i do niego wracam najchętniej. Odpowiada mi to, jak wiśnie, dość wytrawne, nie jak konfitury, komponują się z lukrowaną słodyczą.
Uwielbiam smażone, ale dziś mała odmiana, z przyczyn wielu, łącznie z ciekawością.
Puszyste, miękkie, w obłędne maleńkie waniliowe kropeczki!




Składniki (na 20 sztuk):
40g świeżych drożdży
ok. 250ml letniego mleka
75g cukru pudru
3 żółtka
1 jajko
laska wanilii
500g mąki pszennej (użyłam typu 550)
75g masła (stopionego, letniego)
szczypta soli
ok. 250g wiśni z zalewy, dokładnie odsączonych


Drożdże posypać łyżeczką cukru, zaczekać, aż się rozpłyną.

Wymieszać je z czubatą łyżką mąki i mniej więcej jedną trzecią mleka. Odstawić.

Gdy zaczyn zacznie wyraźnie puchnąć (po ok. kilkunastu minutach) utrzeć jajka z cukrem i ziarenkami z laski wanilii* - nie chodzi o utarcie na białą masę, ale o dokładne, równomierne połączenie składników - 30 sekund do minuty - wystarczą.

Do jajecznej mieszaniny dodać zaczyn, mąkę, pozostałe mleko i szczyptę soli. Wyrobić gładkie, jednolite ciasto.

Mieszając dalej wlać masło cienką strużką, wyrabiać, aż zupełnie się wchłonie, a potem jeszcze kilka minut. Ciasto powinno być jednolite, lśniące, niezbyt zwarte. Przykryć ściereczką lub folią spożywczą i odstawić w temperaturze pokojowej do podwojenia objętości (około godziny).

Wyrzucić ciasto na delikatnie oprószony mąką blat, rozpłaszczyć (nie oprószając mąką wierzchniej strony) i złożyć, wyrobić kilkoma ruchami. Mąki podsypywać jak najmniej – ciasto będzie minimalnie przywierać – lepiej jednak lekko oprószyć mąką dłonie niż dodawać jej do ciasta.

Podzielić je (tępym omączonym nożem lub skrobką) na cztery równe części, a każdą etapami na kolejne pięć – łącznie na 20 porcji po około 50g.

Każdą rozpłaszczać lekko w dłoni, nakładać po trzy-cztery wiśnie i sklejać, zbierając i ściskając ciasto kciukiem i palcem wskazującym. Układać na standardowej płaskiej blasze, wyłożonej papierem do pieczenia, sklejeniem do dołu (po 10 sztuk na blachę).

Przykryć lekką ściereczką, odstawić na kilkanaście minut do podrośnięcia.

Podrośnięte lekko spłaszczyć dłonią. Piec w piekarniku nagrzanym do 190 stopni przez 15-18 minut, do odpowiadającego nam stopnia zrumienienia.

Wyjąć z piekarnika, ułożyć na kratce.

Gdy będą letnie, lukrować (tutaj znajdziecie przepis na lukier; zamiast soku z cytryny użyłam wrzącej wody).

Ostudzone pączki można mrozić; po rozmrożeniu w ciepłym piekarniku (kilkanaście minut w 80-100 stopniach), kuchence mikrofalowej (orientacyjnie 3-5 razy po około 10 sekund, odwracając góra-dół), lub łącząc obydwa - są wspaniałe, jak świeże!




*laskę należy rozciąć wzdłuż na dwie połówki, a następnie przesunąć (nie naciskając zbyt mocno) po ich wewnętrznych stronach łyżeczką lub tępą stroną noża, wypychając ziarna.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...